W XVIII i XIX wieku w Anglii i Szkocji jedzenie grzechu było zawodem. Żebracy, nędzarze i ci, którym brakowało mizernego kęsa pożywienia, wkraczali na ścieżkę kariery uwalniania zmarłych od ich grzechów, jedząc ich.
Kiedy ukochana osoba leżała umierająca w łóżku, rodziny wzywały jednego z tych zjadaczy grzechu do domu. Kładli kawałek chleba na piersi i unosili szklankę piwa lub wina w zwyczajowy sposób. Zjadacz grzechów, siedzący na skraju łóżka, zjadał chleb z piersi zmarłego lub umierającego; wypiłby też szklankę pełną płynu. Czyniąc to, rodzina wierzyła, że grzechy ich krewnych zostały wchłonięte przez pożywienie i przyjęte przez zjadacza grzechów. To, co raczej wątpliwe, zapewniało odchodzącym drogę do nieba.
Skąd się wzięli zjadacze grzechu?
Pochodzenie makabrycznej praktyki pozostaje nieuchwytne. Jasne jest, że ograniczało się to do XVIII i XIX wieku tylko do niektórych segmentów chrześcijaństwa. Zjadacze grzechu nie mieli powiązań z kościołami, ale zamiast tego byli pod ich kontrolą ze względu na wynikające z nich „zło”. Dar CierpieniaIngrid Harris sugeruje, że jedzenie grzechu było stosowane w praktyce protestanckiej. Była to próba wypełnienia luki pozostawionej przez nieżyjące katolickie sakramenty spowiedzi i rozgrzeszenia.
Zjadacze grzechu często słuchali spowiedzi umierających, zanim odeszli. Chodziło o to, aby grzechy ofiary zostały zmyte, zanim wyruszą na swoją transcendentalną ścieżkę. Potrzeba ta pojawiała się najczęściej wtedy, gdy śmierć lub nieszczęście było nagłe, nie pozostawiając umierającemu czasu na wypranie własnej brudnej bielizny. Inni historycy sugerują, że w dziwny sposób naśladował zwyczaj rozdawania chleba wśród biednych po czyjejś śmierci. Niektórzy uważają, że było to przekręcone podejście do żydowskiej tradycji, w której kozioł był akceptowany jako przejaw grzechów zmarłego i wypuszczany na pustynię podczas Jom Kippur.
Pomimo swoich religijnych twierdz, jedzenie grzechu było w dużej mierze ograniczone do walijskich marszów. Była to profesja dobrowolna, podejmowana przez tych, których głód przyćmił wszelkie poczucie moralności i śmiertelności. Ale wśród wieśniaków zjadacze grzechu byli uważani za najniższych z ludzi — z każdą kolejną pracą stawali się gorsi i ciemniejsi.
A jednak w czasach swojej świetności zjadacze grzechu zastąpili rolę kapłanów. Każda wioska ma swojego własnego zjadacza grzechów i od niego oczekiwano, że będzie uczestniczył w pogrzebach, ilekroć ktoś przechodził. Ale poza tym byli wyrzutkami społecznymi, nie akceptowanymi w żadnym innym zgromadzeniu społecznym czy religijnym. Dobrze wykonana praca przyniosła im sześć pensów lub dwa szylingi — skromną kwotę, która nie usprawiedliwiała wiecznej utraty pokoju. To był pakt z diabłem – kawałek chleba kosztem potępionej, grzesznej duszy.
Stopniowy spadek
W XX wieku upadający zawód był świadkiem własnej śmierci. Księża znów stali się wściekli. Niewiele dowodów na tę działalność zostało przekazanych w historii, prawdopodobnie ze względu na jej pogańskie pochodzenie. Niezaprzeczalną prawdą było to, że wstydem było wiązać się z takimi heretyckimi czynami jak ten. Czy to może być powód, dla którego zjadacze grzechów przestali być zapraszani do domów? Niektórzy twierdzą, że tradycja przedostała się do Stanów Zjednoczonych poprzez imigrację do Appalachów. Ale kto wie?
Cmentarz przykościelny Ratlinghope zawiera szczątki ostatniego znanego zjadacza grzechów – Richarda Munslowa – który zmarł w 1906 roku. W swoim czasie na krótko wznowił praktykę, choć nie z desperacji, ale z żalu. Jak pisze Marie Kereft w Slow Travel Shropshire, Munslow jako rolnik posiadał około 70 akrów ziemi. Stracił czwórkę swoich dzieci, trójkę w ciągu tygodnia, co było prawdopodobnym powodem, dla którego zaczął praktykować — w nadziei na uwolnienie od grzechów i ciemności. Był także jedynym zjadaczem grzechów, któremu przyznano ceremonialny pogrzeb. W 2010 roku zebrano 1000 funtów na odnowienie i naprawę jego grobu. Jak na ironię, praktykujący w końcu pożegnali się z należytym szacunkiem za pośrednictwem Munslowa.
Dodał: Chris
Żródła: gizmodo.com, www.panmacmillan.com