POWIESIĆ ŚWINIĘ!” lub zwierzęta jako pozwani, powodowie i świadkowie.

()

„Mając na uwadze, że w okolicznościach sprawy wynikającej z procesu wszczętego przez prokuratora trzymiesięczny prosiak spowodował śmierć półtorarocznego dziecka o imieniu Gilles; uwzględnienie danych śledztwa prowadzonego przez prokuratora; po zbadaniu i wysłuchaniu wszystkiego, co dotyczyło wspomnianego prosiaka i okoliczności sprawy, skazaliśmy go na karę śmierci przez powieszenie”. Taki jest tekst wyroku w sprawie świni, zachowany w źródłach historycznych. Wyrok wykonano w 1499 roku w opactwie św. Józefa we Francji.

 

Oskarżonym w sądzie może być nie tylko świnia, ale także pies, krowa, stado szczurów, a nawet kolonia chrabąszczów. Taka jest praktyka europejskiego wymiaru sprawiedliwości, która istnieje od bardzo dawna. Szczególnie wiele przypadków jest znanych w XIII-XVII wieku. Książka historyka EP Evansa, The Criminal Prosecution and Death of Animals, opisuje ponad 200 przypadków, i to tylko z zachowanych źródeł.

Z jakiegoś powodu świnie były najczęściej oskarżanymi w sprawach karnych. Zwykle sądzono ich za wyrządzenie krzywdy osobie lub mieniu, a najczęściej skazywano ich na śmierć przez powieszenie lub spalenie. Ale inne zwierzęta również mogą stać się oskarżonymi w sprawach: zachowały się dowody procesów psów, koni i byków. W 1474 roku w Bazylei w Szwajcarii skazano koguta, który na skargę jego właściciela stwierdził w sądzie, że ptak zawarł pakt z diabłem, bo inaczej jak kogut mógłby znieść jajko.

Ale procesy cywilne wynoszą poczucie absurdu na nowy poziom. W nich oskarżonymi nie były nawet zwierzęta domowe, ale całe kolonie szczurów lub robaków, jak na przykład w XV wieku w Szwajcarii, gdzie proces odbywał się nawet nie na chrząszczach, ale na larwach chrząszczy majowych. Oskarżono ich o niszczenie upraw. Długi proces zakończył się werdyktem sędziego, że chrząszcze muszą przenieść się na inny teren, wydano dokument dający chrząszczom prawo do korzystania ze stanowiska i nakazujący poruszanie się po tym terenie ze szczególną ostrożnością.

Takie procesy zazwyczaj prowadził sąd kościelny, a decyzja sędziego była często podobna – w rzeczywistości nie do zrealizowania w praktyce. Sędzia mógł nakazać gąsienicom przeniesienie się gdzieś, a nawet dać im glejt, żeby nikt ich nie zaatakował w trakcie przesiedlenia. Dopiero teraz gąsienice nie spieszyły się z wykonaniem wyroku, w dziwny sposób… Wśród orzeczeń sądów kościelnych dotyczących zwierząt są też te najsurowsze – ekskomunika i anatemizacja. Jednak zasadność takiego podejścia już w tamtych czasach była kwestionowana przez niektórych duchownych.

Tak wiele podobnych procesów zostało opisanych jedynie w zachowanych źródłach, że można stwierdzić, że było to zjawisko dość powszechne. Co więcej, nie zawsze jest to powód do żartów na temat pośmiertnego losu oficjalnego prosiaka – zwierzęta nie zawsze zostały uznane za winne. Ciekawy przypadek miał na przykład miejsce w 1750 r.: osła oskarżono o niemoralne zachowanie, ale na procesie zwierzę zostało uniewinnione, ponieważ „stało się ofiarą przemocy” (boimy się nawet wyobrazić, co to oznaczało w praktyce). Na uniewinnienie wpłynęło oficjalne pismo z klasztoru, w którym stwierdzono, że zakonnice znały osła od czterech lat i że „zawsze wykazywała się cnotą”.

Często oskarżone zwierzęta okazywały się niewinne i dzięki staraniom obrońców procesy zwierząt nie różniły się zbytnio od procesów ludzi. Na rozprawie zawsze wysłuchano świadka, oskarżyciela i obrońcę. Nazwisko jednego z prawników przeszło nawet do historii po kilku błyskotliwych przemówieniach na rozprawach dla zwierząt. To właśnie francuski prawnik Bartholome Chassane zdołał na przykład wygrać proces i przy okazji usprawiedliwić nieobecność swoich klientów – szczurów, na które narzekali mieszkańcy – tym, że nie wszyscy o nich słyszeli Proces sądowy. Ale wtedy sąd postanowił ogłosić rozprawę w każdej parafii – odparł Chassant, argumentując, że szczury boją się kotów i nie mogą dostać się do sądu bez narażenia życia.

 

Zwierzęta w sądach mogły występować nie tylko w roli oskarżonych, ale także świadków. Na przykład w przypadku kradzieży. Jeśli w czasie penetracji złodziei w domu był tylko pies, można ją było wezwać do sądu. Co dziwne, w naszych czasach zwierzęta nadal są czasami wzywane do sądu jako świadkowie. W 2007 roku w USA rolę tę odegrał osioł; chociaż prawdopodobnie w tym przypadku można to również uznać za materiał dowodowy, tak na to patrzysz. Tak czy inaczej, spór między sąsiadami wybuchł właśnie z powodu tego zwierzęcia, które mieszkało w stodole na granicy działek i według powoda powodowało wiele hałasu i zamieszania. Sędzia uznał osiołka, który przybył do sądu za dość spokojnego, żądania powoda nie zostały uznane za zasadne, a stronom udało się dojść do porozumienia.

Jednak teraz traktujemy takie historie bardziej jako ciekawostkę. Jak, nawiasem mówiąc, i historia, gdy zwierzę występowało jako powód w sądzie. Niedawno serwis Scientific Russia napisał o tym, jak samica orangutana o imieniu Sandra broniła swojej wolności w sądzie . Sąd uznał, że Sandra jest w pełni zdolna, co oznacza, że ​​nie powinna przebywać za kratkami. Zoo ma wykonać decyzję sądu w ciągu 10 dni roboczych.

Ściśle mówiąc, w tym przypadku powodem nadal nie była sama małpa, ale Stowarzyszenie Zawodowych Prawników Praw Zwierząt. Niemniej współczesna sprawiedliwość w tym zakresie różni się nieco od tej, która funkcjonowała w wiekach XIV-XVII. Chociaż trzeba przyznać, że podstawą orzeczeń średniowiecznych sądów i podstawą orzeczeń współczesnego sądu w Argentynie jest jeden i ten sam przepis – że zwierzęta mają prawa i obowiązki, tak jak człowiek ma prawa i obowiązki. Chociaż w innej sprawie sąd w Nowym Jorku w podobnej sprawie oparł się na założeniu, że korzystanie z praw wiąże się z odpowiedzialnością, a skoro małpa nie jest w stanie odpowiedzieć za swoje czyny, to nie ma żadnych praw.

Wróćmy jednak do przeszłości i spróbujmy pokrótce wyjaśnić, skąd wzięły się procesy z udziałem zwierząt i jaka logika filozoficzno-prawna stała za tym procederem. Jak zauważył słynny mediewista A.Ya. Gurevich w swoim „Słowniku kultury średniowiecznej”, ani w aktach prawnych, ani w protokołach sądów, które rozpatrywały sprawy dotyczące przestępstw na zwierzętach, nie ma najmniejszego śladu farsowego charakteru tego, co się działo. Wręcz przeciwnie, ściganie zwierząt wydawało się być w pełni zgodne z ideami prawa czasu, w którym miały miejsce, i tych grup społecznych, które były w nie zaangażowane.

Odpowiedź okazuje się na swój sposób logiczna. Nie wchodząc w szczegóły średniowiecznego rozumienia roli przyrody ożywionej i nieożywionej w ramach Bożego stworzenia i jej relacji ze światem ludzkim, powiemy tylko, że zgodnie z ówczesnymi ideami prawo reguluje stosunki nie tylko w społeczeństwie ludzkim, ale także poza nim. Sprawiedliwość to nie tylko postępowanie i przestrzeganie prawa, ale także przywrócenie sprawiedliwości. I nawet jeśli szkody zostały wyrządzone przez nierozsądne zwierzęta, nic nie powinno przeszkodzić jej w triumfie.

Podejrzewamy, że kolejna uczta na cześć tego wydarzenia.

 

Żródło: publicdomainreview.org

 

 

Jak ciekawy był ten artykuł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!